Przejdź do głównej zawartości

Czytamy: Katherine Woodfine "Czarny Smok w Wenecji"

Tytuł: Czarny Smok w Wenecji
Autor: Katherine Woodfine
Wydawnictwo: Dwukropek



Szpiedzy, podwójni agenci, dzieła sztuki, tajemnicze kody ukryte w obrazach, broń o niezwykłej sile i organizacja, która planuje zniszczyć świat dla zysku. Czy może być coś bardziej emocjonującego, niż kombinacja tych wątków? Nie ma chyba osoby, a przynajmniej osoby mającej w sobie żyłkę awanturnika, która nie skusiłaby się na taką opowieść. Nic dziwnego, że nawet, jeśli byłaby ona adresowana do młodych czytelników, to równie chętnie sięgaliby po nią dorośli. Pociąg do życia na krawędzi, do rozwiazywania kryminalnych zagadek i poznawania świata wcale nie mija z wiekiem… 

Nic zatem dziwnego, że seria o przygodach Sophie Taylor i Lilian Rose pobudza wyobraźnie zarówno dzieci, jak i ich rodziców, a w domach toczą się batalie o dostęp do książki. Trzecia część cyklu autorstwa Katherine Woodfine pt. „Czarny Smok w Wenecji” jest równie emocjonująca, co poprzednie, mimo iż bohaterki są dojrzalsze, a tajne stowarzyszenie – bardziej bezwzględne. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Dwukropek książka gwarantuje kilkugodzinną i pełną emocji podróż do niezwykłej Wenecji w okresie karnawału, a przy tym wielokrotny skok adrenaliny, bowiem z uwagi na charakter naszej podróży, grozić nam będzie śmiertelne niebezpieczeństwo …Nie trzeba przy tym zapoznawać się z poprzednimi tomami (choć zapewne każdy czytelnik zrobi to, po zakończeniu lektury), by dać się porwać wydarzeniom, choć z pewnością spotkanie z niezwykłymi bohaterkami będzie dla ich znajomych podwójną przyjemnością. 

Przenosimy się do Londynu roku 1912. Sophie przestała już być panienką, stała się młodą i ambitną kobietą, a przy tym dość postępową jak na swoje czasy. Od momentu, kiedy rozwiązała w wieku czternastu lat swoją pierwszą zagadkę kryminalną i odnalazła skradzioną pozytywkę, przeszła daleką drogę. Już nie jest przeciętną dziewczyną zarabiającą na swoje utrzymanie sprzedażą kapeluszy w domu handlowym. Teraz jest współwłaścicielką firmy Taylor&Rose, pierwszej londyńskiej agencji detektywistycznej prowadzonej przez kobiety. Wciąż też pracuje jako agentka rządowego Biura Tajnej Służby. 

Mimo iż wiele się w jej życiu zmieniło, wciąż jej misją jest rozpracowanie i unieszkodliwienie tajnego stowarzyszenia Fraternitas Draconum, usiłującego rozpętać kolejną wojnę. Drogą do tego może być odnalezienie potężnej, szesnastowiecznej broni, która dawno już została umieszczona w bezpiecznym miejscu, a wskazówki mające na celu jej zlokalizowanie zostały umieszczone na przedstawiających smoki malowidłach pędzla Benedetto Cassellego. Tym razem młoda agentka wyrusza do Wenecji, by odnaleźć ostatni obraz, a jednoczenie ostatni element układanki. „Czarny smok” jest częścią prywatnej kolekcji, a jego odszukanie wydaje się być banalne. Tyle tylko, że Sophie ma świadomość, iż grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. W Biurze działa bowiem podwójny agent, a jego tożsamość wciąż nie została zweryfikowana. Na dodatek w trakcie próby wykrycia, kto jest zdrajcą, zaginał przyjaciel Sophie, Joe. 

Pomimo szeroko zakrojonych poszukiwań Sophie i Lil nie zdołały go odnaleźć, ale nie chcą uwierzyć, że może on już nie żyć. Nawet wówczas, kiedy policja trafia na jego czapkę leżącą w kałuży krwi, Lil wciąż nie może zaakceptować prawdopodobnej wersji wydarzeń i wciąż koncentruje się na poszukiwaniach chłopaka, zaniedbując działalność firmy i pracę dla Biura. Teraz też odnawia wyjazdu wraz z Sophie, w wyniku czego dziewczyna wyrusza wraz z Jackiem i Leo, studentami Instytutu Sztuk Pięknych Spencera. 

Czy uda jej się odnaleźć obraz i odczytać ukryte w nim wskazówki? Czy to naprowadzi ją na ślad tajnej broni? W jaki sposób tym razem da o sobie znać stowarzyszenie? Czy Lil odnajdzie ich zaginionego przyjaciela? Czy wspólnie odkryją one tożsamość podwójnego agenta? Przekonamy się o tym dzięki lekturze tej emocjonującej książki, przy lekturze której nie sposób się nudzić. Wspaniale wykreowani bohaterowie, frapująca fabuła, wartka akcja z lawinowo toczącymi się wydarzeniami – autorka nie daje nam odetchnąć, stawiając przed czytelnikiem coraz to nowe wyzwania. W połączeniu z tajemniczą organizacją, niezwykłą bronią, światem sztuki i atmosferą weneckiego karnawału stanowi to mieszankę piorunującą i to niezależnie od wieku czytelnika. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wesołe zajączki z rolek po papierze toaletowym

Bardzo intensywny czas, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym sprawił, że strasznie dawno nie zaglądałam na bloga. Tymczasem uzbierało się sporo pomysłów, którymi chciałam się z Wami podzielić. Pierwszy dotyczy jeszcze Świąt Wielkanocnych (tak, wiem, minęło już kilka miesięcy), ale dekoracje mogą stać się inspiracją do modyfikacji wyglądu i przygotowania wielu wspaniałych ozdób również na inne okazje.  fot. J.Gul

DIY: Lis z papierowego talerzyka

Znacie zabawę „Chodzi lis koło drogi…?” My bardzo lubimy się w nią bawić. W ogóle lubimy liski, dlatego jednego z nich zaprosiliśmy do domu. Oczywiście takiego ręcznie wykonanego i – uwaga- tym razem nie z wytłoczek, a z papierowego talerzyka.  Lis z papierowego talerzyka  Co będzie potrzebne:  2 papierowe talerzyki (lub 1 talerzyk i pomarańczowa kartka papieru)  pomarańczowa farba albo pisak  nożyczki  klej  czarny pompon albo koralik  Wykonanie:  Zacznij od pokolorowania kształtu litery „V” na papierowym talerzu pomarańczowym markerem lub farbą. Następnie zagnij krawędzie talerzyka i – kiedy farba wyschnie – przyklej je, lekko na siebie nakładając.  Z drugiego talerzyka wytnij kształt uszu i również pomaluj farbą. Uszy możesz wyciąć też z pomarańczowej kartki papieru.  Na zachodzących na siebie bokach talerzyka przyklej kreatywne oczy, a u dołu – nosek z koralika lub pompon. Uszy przyklej od tyłu talerzyka. Twój lisek jest już gotowy.

DIY: Mrówka z wytłoczek po jajkach

Wiesz, jak bardzo pracowitym owadem jest mrówka? Nie bez przyczyny mówi się o kimś pilnym, sumiennym, ze jest „pracowity jak mróweczka”. Mrówki występują praktycznie pod każdą szerokością geograficzną, tworzą społeczności kastowe żyjące w gniazdach. Każdego dnia setki tysięcy mrówek żyjących w społeczności pod kopcem z nagromadzonych igieł sosnowych i resztek roślin pracuje cały czas, mieszając glebę, spulchniając ją i wzbogacając. Jak zrobić taką mrówkę. Możemy do tego wykorzystać wytłoczkę po jajkach.  Mrówka z wytłoczek po jajkach  Co będzie potrzebne? karton po jajkach czarna farba i pędzle malarskie nożyczki kreatywne oczy kreatywne patyczki klej (ja zastosowałam na gorąco, ale może być też np. wikol) Wykonanie:  Wytnij ciała owadów z wytłoczki, 3-częściowe mrówki, to trzy „filiżanki” z kartonu wspólnie połączone.  Pomaluj wycięty korpus mrówki na czarno, pozostawiając do wyschnięcia. W tym czasie z drucika kreatywnego wytnij cztery odcinki długości ok. 6 cm na odnóża. Po obu str